poniedziałek, 16 lutego 2009

Swiat według Rozalii Grzybowej..I tak już zostało. Dzieci w Swiat odfrunęły

Ludzie są różne - twierdzi babka Rozalia Grzybowa. Na ziemi jest miejsce nie tylko dla dobrych, porządnych. Muszą być i złe i głupie. Taki już Jego porządek...

Rozalię Grzybową wszyscy we wsi nazywają Babką nie tylko z powodu wieku i zyciowego doświadczenia, ale także dlatego, że każdemu pomoże, każdemu mądrze poradzi, a przede wszystkim, że ma własny, niezależny pogląd na otaczającą rzeczywistość, nie tylko wyłącznie wiejską, ale również tę w wymiarze światowym.

-Jeszcze 14 lat nie skończyłam gdy Niemcy, jako najstarszą z domu, na roboty mnie wywieżli. Do bauera trafiłam. Oj, ciężko było, że nawet wspominać się nie chce.Ja mała, drobna, a tu robota jak dla chłopa. I w polu i przy oporządzaniu bydła. Bo to raz płakałam z bólu, bo ręce rwały tak, że zasnąć nie było można, a do tego rozpacz, żal za swoimi..Jak Amerykany weszły, to jak najszybciej chciałam wrócić do domu i dlatego nie czekałam na jakiś transport, tylko piechotą..Czasem ktoś kawałek podrzucił, ktoś litościwy nakarmił, dał nocleg.. Prawie miesiąc tak szłam i doszłam!A po roku za mąż wyszłam. Z musu, bo Ojciec pomarł i chłop na gospodarce był niezbędny. Z początku było dobrze, ale jakiś czas po ślubie zaczęło się psuć. Pić zaczął, bywało że na kilka dni z domu znikał. Myślałam, że jak będą dzieci, to się zmieni? Gdzie tam, na Swiat przyszło jedno, drugie, a ten jeszcze gorzej, już prawie nie trzeżwiał. Awantury, wstyd przed ludżmi, dzieci przestraszone..Aż kiedyś znależli go martwego koło stawu. Tak się spił, że nie mógł dojść do domu, a że noc była mrożna , to i zamarzł..Wszystkiego się chwytałam, żeby biedzie się nie dać.Teraz młodym to nawet trudno uwierzyć jak się zyło? Prawie u każdego samochód, autobusy, busy, gaz, woda w domu, łazienki.A kiedyś? Nawet człowiek o tym nie marzył.. Dwa razy w tygodniu z jajkami, masłem, śmietaną i co tam w domu się wychodowało, na Kleparz chodziłam. Piechotą, prawie 20 kilometrów! O trzeciej nad ranem wychodziłam, deszcz nie deszcz, śnieg, wiatrzysko, a tu iść trzeba, żeby jakiś grosz do domu przynieść, bo potrzeb dużo..Oj, były czasy trudne, ciężkie..Nie, za mąż iść nie chciałam, choć może by się i ktoś trafił? Bo to wiadomo jak by się ułożyło? Czy byłby dobry dla mnie i moich dzieci? Bałam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz